Relatywnie niska wycena większości kryptowalut, wyciszenie tematu w mediach i na platformach społecznościowych, oraz spore straty od początku roku oraz nie przeszkadzają inwestorom instytucjonalnym w lokowaniu coraz większych pieniędzy w kryptowaluty. Inwestycje rosną. Czy to znak, że zbliża się hossa?
Inwestycje dużych graczy i funduszy
Tylko w tym roku Bitcoin stracił niemal połowę swojej wartości, a jeszcze więcej od szczytu, gdy w połowie 2017 roku kosztował ponad 20 tys. dolarów. Obecnie jego cena wynosi ok. 6,4 tys. dol, a sam Bitcoin nadal utrzymuje pozycję lidera – jego udział w całym rynku kryptowalut wynosi ok. 51.3%, wg Coinmarketcap.
Spadek ceny, jaki obserwowaliśmy w tym okresie, odzwierciedla zmniejszająca się częstotliwość wyszukiwania haseł związanych z Bitcoinem i samymi kryptowalutami w największej internetowej wyszukiwarce Google. Zainteresowanie inwestorów detalicznych, którzy w dużej mierze byli odpowiedzialni za olbrzymie wzrosty w grudniu, wyraźnie spadło.
Grubasy napychają portfele
Dużym zaskoczeniem może być fakt, że odwrotny trend można zaobserwować wśród inwestorów instytucjonalnych, tj. dużych graczy. Jak podaje CNBC, największy fundusz inwestujący w kryptowaluty na świecie, nowojorski Greyscale Investment, notuje właśnie rekordowy napływ kapitału.
Z raportu finansowego firmy wynika, że tylko w trzecim kwartale inwestycje w fundusz zwiększyły się o 81 mln dolarów, a to o 33 proc. więcej niż w poprzednim kwartale. Z tej kwoty zdecydowana większość, 70 proc., pochodziła od inwestorów instytucjonalnych, czyli m.in. funduszy hedgingowych i emerytalnych.
Greyscale w swoim portfelu ma kryptowaluty o łącznej wartości 1,5 miliarda dolarów. Co ciekawe, w okresie od stycznia do września br., czyli akurat w czasie gdy kryptowaluty notowały coraz większe spadki cen, do funduszu napłynęło 330 mln dol. kapitału – najwięcej w historii jego istnienia, jeżeli popatrzymy na napływ kapitału od stycznia do końca września w poprzednich latach.
Grajmy z chłodną głową!
Zasada „kupuj tanio, sprzedawaj drogo” jest powszechnie znana i może uzasadniać działanie niektórych inwestorów instytucjonalnych, którzy cenowe spadki postrzegają jako dobrą okazję do zwiększenia ekspozycji na kryptowaluty.
BlackRock, który ma pod swoja wodzą aktywa o wartości 1,5 bilionów dol., do inwestycji w kryptowaluty podchodzi bardzo sceptycznie i nie zamierza w nie inwestować ani uruchamiać opartego o nie funduszu ETF.
Larry Fink, prezes BlackRock, nie wykluczył całkowicie inwestycji w Bitcoina i inne kryptowaluty, ale dodał, że wszystko zależy od wprowadzenia odpowiednich regulacji. W wywiadzie dla CNBC dodatkowo powiedział:
Ostatecznie musiałyby być poparte przez jakiś rząd. Nie czuje tego, by jakikolwiek rząd miał na to zezwolić, jeżeli nie będzie miał pojęcia, gdzie te pieniądze płyną, w związku z unikaniem podatków czy innymi kwestiami
Trend napływu coraz większej ilości kapitału do największego funduszy kryptowalutowego może być pozytywnym znakiem, ale z pewnością potrzeba zachować chłodną głowę. Inwestycje na rynku kryptowalut są cały czas relatywnie niewielkie w porównaniu do innych rynków np. złota.